poniedziałek, 19 czerwca 2017

Jak jeść? Mały poradnik dla zmagających się z zaburzeniami odżywiamia.

Cześć!
Po dość długiej przerwie wracamy z wpisem poświęconym żywieniu w etapie wychodzenia z zaburzeń odżywiania. Jest to temat, który wielu osobom chorym spędza sen z powiek. Dlaczego? A no dlatego, że nagle trzeba wywrócić swój schemat żywieniowy do góry nogami, a czasem wręcz uczyć się jeść na nowo. Po wielu latach choroby problemem może być nawet przyzwyczajenie się do regularnych posiłków, jedzonych przy stole, z innymi ludźmi. Dla kogoś lęk przed czymś tak „normalnym” może wydawać się absurdalny, ale jeśli ktoś, powiedzmy, przez wiele lat unikał śniadań, na obiad zjadał jabłko, a na kolację czekoladę wsuwaną za zamkniętymi drzwiami pokoju…  Nie należy też zapominać o tym, że osoby chore na zaburzenia odżywiania mają najczęściej upośledzone odczuwanie głodu. Pojawia się wiele wątpliwości: co będzie, jak szybko będę przybierać na wadze, czy ja to w ogóle w siebie zmieszczę?
Ponadto często osoby chore są zdane same na siebie i ewentualnie rodzinę, która planuje posiłki. Dlatego przygotowałyśmy garść praktycznej wiedzy opartej i na literaturze, i na własnych doświadczeniach. Musicie bowiem wiedzieć, że jedna z autorek popełniła chyba prawie wszystkie możliwe błędy, jakie można było popełnić. Ale na błędach człowiek uczy się najlepiej i mam nadzieję, że dzięki temu i ktoś inny wyciągnie z nich naukę. J Przed nami zatem kilka najważniejszych pytań.
1)      Ile jeść? Chyba najważniejsze pytanie. Z jednej strony w tym czasie jak najmniej myśli powinno krążyć wokół kalorii i kilogramów, ale z drugiej strony leczenie powinno być skuteczne. Pewnym problemem może być to, że nie ma jednych, sztywnych wytycznych co do ilości spożywanych kalorii. Co badania, to inne założenia. Najczęściej wszyscy zgodni są co do tego, że przybór masy powinien być regularny, stabilny i oscylować koło 1 kg/tydzień. Mądrzy ludzie ustalili, że oznacza to konieczność spożywania w ciągu tygodnia dodatkowo od 1800 do prawie 10 000 kcal. Trochę duży rozrzut, prawda? Więcej na ten temat i skąd biorą się takie różnice znajdziecie w naszym wcześniejszym wpisie. No i skąd wiedzieć, co to sę te „dodatkowe” kalorie? Bardziej obeznani z tematem wiedzą, że są to kalorie wykraczające ponad ilość określoną przez całkowitą przemianę materii. W jej dokładnym oszacowaniu mogą pomóc dietetycy za pomocą specjalnych wzorów i na podstawie doświadczenia. Dla uproszczenia w jednym z artykułów przyjęto założenia, które wyrażają te zapotrzebowanie w kcal na kilogram masy ciała na dobę. Uznano, że ilość kcal powinna być stopniowo zwiększana do 60-100 kcal/kg.m.c./dobę. Przykładowo, osoba o masie 45 kg powinna zgodnie z tymi zaleceniami spożywać dziennie od 2700 do 4500 kcal.[1] Wiadomo, że trudno z dnia na dzień przestawić się z 600 kcal dziennie na 2700. Jak zatem zwiększać ilość? Na przykład co tydzień dodawać 500 kcal. W pierwszym tygodniu 1100, w następnym 1600 i tak dalej. Oczywiście są to założenia do stosowania w przypadku osób, których życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. W przypadku skrajnie niskich wartości BMI lub uszkodzenia narządów, kiedy występuje ryzyko tzw. refeeding-syndrome, najlepszym wyjściem jest leczenie szpitalne, w tym niestety często żywienie przez sondę nosowo-żołądkową.

Bardzo możliwe, że spotkaliście się też z założeniami tzw. Minnie-Maud Recovery, które są pewnego rodzaju podsumowaniem różnych innych zaleceń. Według nich należy:
·         Codziennie spożywać minimum kaloryczne. CODZIENNIE.
·         Nie ważyć się i nie mierzyć się. Unikać obcisłych ubrań. (Wiecie, tych, w przypadku których wystarczy 1 dodatkowy centymetr w talii i nie można się dopiąć. Polecamy sukienki. I spódniczki, najlepiej na gumce. Serio oszczędzają stresu.)
·         Nie ćwiczyć.
Ponadto dostajemy wytyczne co do MINIMALNEJ ilości kcal.
·         2500 kcal dziennie dla kobiet w wieku 25+
·         3000 kcal dziennie dla kobiet w wieku poniżej 25 lat i mężczyzn w wieku 25+
·         3500 kcal dziennie dla mężczyzn w wieku poniżej 25 lat

       Założenia proste, łatwe do zapamiętania i efektywne. Więcej na ich temat przeczytacie tu.
2)      Drugie ważne pytanie: co jeść? Czy należy czegoś unikać?
Osoby z ED często mają swoje „bezpieczne” produkty i tzw. „fear foody”. Często więc w czasie leczenia nie wprowadzają do diety urozmaiceń, tylko np. jedzą więcej „bezpiecznych” rzeczy. Nie róbcie tego (dieta oparta na serku wiejskim i słodyczach była jednym z największych błędów mojego życia). Po pierwsze, co  z tego, że masa będzie rosnąć, jeśli w głowie dalej będą bariery i ograniczenia. Po drugie, monotonna dieta jest fatalna dla metabolizmu. Po trzecie, organizm potrzebuje masy witamin i makro oraz mikroelementów, żeby naprawić wszystkie zniszczenia.  Najlepiej jak najszybciej spróbować wejść w rutynę „normalnego” jedzenia. Pomocne jest przebywanie z osobami, które nie mają problemów z jedzeniem i nie są z tych „wiecznie na diecie”. Wprowadzać nowe produkty, odkrywać dawno zapomniane smaki. W końcu jedzenie ma być teraz nie tylko obowiązkiem, ale i przyjemnością. Już parę dziewczyn pisało, że dostały od dietetyków jadłospisy przeznaczone raczej dla osób na redukcji. Same „zdrowe” produkty. Zero słodyczy. Efekt? Frustracja i kolejne lęki. To raczej nie jest dobra droga. Dodatkowe kalorie z batonika czy lodów nie zaszkodzą, a są wręcz wskazane. Nawet po 22, w łóżku. Długotrwałe ograniczanie się może dać rezultat np. w postaci przejścia anoreksji/bulimii w ortoreksję, albo anoreksji w bulimię. A nie to jest przecież celem. Ograniczyć można produkty, które wzmagają objawy takie jak wzdęcia (które, swoją drogą, są naturalne dla tego etapu), czyli warzywa kapustne, rośliny strączkowe, w przypadku niektórych osób przyczyniać się do nich może też mleko czy spożywany w nadmiarze nabiał.

3)      Czy spożywać preparaty wysokoenergetyczne? Tak, chodzi o słynne Nutridrinki i wszystkie tego typu napoje możliwe do kupienia w aptekach. Jeśli macie problem z dobiciem do odpowiedniej ilości kalorii, a przy tym możecie sobie na to pozwolić finansowo (koszt to ok. 8 zł/butelkę) – pijcie śmiało. Jest dodatkowo dobre uzupełnienie witamin i innych niezbędnych składników. Niektóre smaki są naprawdę pyszne, na pewno można znaleźć coś dla siebie. Wypicie 1 butelki  (czy nawet dwóch) w ciągu dnia nie powinno być problemem. Tak zamiast soku czy innego napoju.

Podsumowując: dieta w czasie leczenia powinna być zbilansowaną, wysokokaloryczną dietą.    Dodatkowo zadbać należy o regularność posiłków i stopniową naukę jedzenia bez lęku przy ludziach, na mieście. Jeśli pojawią się problemy, np. spadki masy ciała czy też na odwrót – jej ekstremalnie szybki nabór, problemy gastryczne i inne tego typu sprawy, warto zwrócić się do dietetyka z doświadczeniem w sprawach zaburzeń odżywiania. Zawsze możecie też postawić na szybką i bezpłatną pomoc, czyli napisać do nas maila (jaktorozgryzc@gmail.com). Postaramy się w miarę możliwości pomóc czy też rozwiać wątpliwości.
To tyle na dzisiaj. Następny wpis będzie poświęcony sprawom bardziej psychologicznym, a konkretniej jak nie dać się atakującej zewsząd letniej obsesji „idealnego bikini body”. Do usłyszenia!

P.S. Połówka bloga jest w trakcie pisania pracy magisterkiej na temat ortoreksji. Będzie mi niezmiernie miło, jeśli zechcecie dorzucić swoje 3 grosze do moich badań i wypełnić ankietę.
Z góry dziękuję!


S&S
      





[1] Marzola E, Nasser J, Hashim S, Shih P, Kaye W. Nutritional rehabilitation in anorexia nervosa: review of the literature and implications for treatment, BMC Psychiatry, nr 13(1).