Mówimy:
zaburzenia odżywiania, myślimy: anoreksja i bulimia. A przynajmniej tak to
wygląda u większości ludzi. Bardziej zainteresowani lub sami chorzy wiedzą, że
mamy dodatkowe całe mnóstwo innych „reksji” – chociażby bigoreksję czy
pregoreksję, a do tego zaburzenia takie jak kompulsywne objadanie się czy
„chewing and spitting disorder” (żucie i wypluwanie jedzenia). O jednym z tych
mniej znanych zaburzeń, ortoreksji, pisałam pracę magisterską i swoją zdobytą
wiedzą chciałabym się tu podzielić. 30 stron tekstu raczej by Was zanudziło,
więc postanowiłam choć trochę, bardzo skrótowo przybliżyć ten – coraz bardziej
znaczący – problem. Żeby wpisy nie były
monstrualnie długie, podzieliłam całość na 2 części. W pierwszej powiemy sobie,
co to jest i skąd się bierze, a w drugiej – czym nam grozi, jak to diagnozować
i jak leczyć, a także kto jest najbardziej narażony na wystąpienie ortoreksji.
Zacznijmy od
podstawowej kwestii – co to właściwie jest?
Samo pojęcie ortoreksji jest stosunkowo nowe. Pierwsza
definicja terminu (Orthorexia nervosa, z greckiego ortho – prawidłowy, właściwy;
orexis – apetyt,pożądanie) została sformułowana już w 1997
roku przez amerykańskiego lekarza Stevena Bratmana. W swojej książce „Health
Food Junkies” określił on tym terminem
patologiczną fiksację na punkcie zdrowej i właściwej żywności. Książka powstała
w oparciu zarówno o osobiste doświadczenia autora, jak i prowadzone przez niego
obserwacje pacjentów, z którymi zetknął się podczas swojej praktyki lekarskiej.
(Sama książka nie została przetłumaczona na język polski, jeśli chcielibyście
przeczytać oryginał – polujecie na zagranicznych stronach. Zainteresowanym mogę
podesłać skany fragmentów.)
Ortoreksja jak dotąd nie została ujęta w aktualnych
klasyfikacjach chorób i zaburzeń psychicznych DSM-V oraz ICD-10. Czy znaczy to,
że jest mniej groźna? Moim zdaniem – nie, ale o tym w następnej części.
Osoby dotknięte ortoreksją przywiązują nadmierną wagę do
jakości spożywanych produktów i potraw. Obsesyjnie skupiają się na walorach
zdrowotnych żywności. Dotyczy to nie tylko samych wartości odżywczych lub
składu produktu, ale też sposobów jego pozyskania (np. uznają jedynie produkty
ekologiczne lub nawet tylko te z własnej uprawy bądź hodowli) oraz
przyrządzenia. Często nie akceptują smażenia, gotowania i mrożenia. Wynika to z
silnie zakorzenionych przekonań jakoby techniki obróbki kulinarnej przyczyniały
się do zmniejszenia walorów żywności lub wręcz przyczyniały się do jej
szkodliwości. Często są też przekonane o wielu tezach nie mających naukowego
podłoża. Przykładowo mogą wierzyć, że łączenie różnych makroskładników w jednym
posiłku sprzyja produkowaniu toksyn w organizmie bądź że spożywanie mięsa
zwierząt hodowlanych zakłóca „naturalny porządek świata” (nie mówię tutaj o nie
jedzeniu mięsa z przyczyn etycznych). Może też następować charakterystyczna
dychotomiczna klasyfikacja żywności na produkty korzystne - dozwolone i
szkodliwe, których pod żadnym pozorem spożywać nie wolno, nawet w najmniejszej
ilości. Żadnych półśrodków.
Osoby cierpiące na ortoreksję mogą mieć poczucie wyższości nad osobami, które nie podążają za podobną dietą (tutaj wyraźnie nasuwa się na myśl podobieństwo do anoreksji). Wykazują też tendencję do pouczania swojego otoczenia i są przekonane o sile własnej woli i nadzwyczajnym poświęceniu, którego dokonują w imię wyższych celów (poprawy zdrowia). Bratman porównuje wręcz ten stan do poczucia pewnego rodzaju „błogosławieństwa”, którego dostępują osoby jedzące jedynie produkty „czyste”, a próby edukacji swojego otoczenia porównuje do ewangelizacji. Jest to pewnego rodzaju symboliczna ucieczka i odcięcie się od tego, co ludzkie i ziemskie. Każda „porażka”, pod którą można rozumieć złamanie swoich ustalonych schematów żywieniowych, niezależnie od tego, czy będzie to zjedzenie jednej rodzynki czy też pokaźnej ilości słodyczy, kończy się poczuciem nie bycia godnym poczucia łaski. Jedzenie „czyste” staje się wręcz obiektem kultu. Brzmi strasznie, co?
Obsesyjna dbałość o każdy aspekt diety sprawia, że osoba postępująca w ten sposób podporządkowuje żywieniu wszystkie sfery życia – pracę, naukę, rodzinę i życie towarzyskie. W takim właśnie przypadku możemy już mówić o zaburzeniu. Myślenie o jedzeniu zajmuje masę czasu, wyjścia do restauracji czy jedzenie u gości praktycznie odpadają. Wkrada się zmęczenie, depresja i samotność.
Skąd to się bierze?
O czynnikach wpływających na rozwój ortoreksji i jej coraz
powszechniejsze występowanie możnaby pisać i pisać. Dlatego też wymienię te
najważniejsze w punktach:
- · Moda – „zdrowe jedzenie” (w cudzysłowie, bo ten termin został trochę wypaczony w obecnych czasach) jest po prostu modne. Atakuje nas z każdej strony. O ile generalnie w świecie zalanym fast foodami jest to trend pozytywny, o tyle często zachodzi to za daleko. Ludzie kompletnie zdrowi boją się glutenu czy laktozy, panikują na widok jakiegokolwiek „E” w składzie (nawet nie wiedząc, jaka substancja się pod nim kryje), przyjmują za świętość coraz to nowe trendy. A wszystko to napędzane jest zwłaszcza przez ogromną machinę social mediów, w których kwitnie food shaming (analogia do określenia body shaming), czyli ocenianie innych poprzez ich wybory żywieniowe. Nie masz czystej michy? Jak możesz?!
- · Strach przed chorobami i wiara w to, że jedzeniem wyleczymy i zapobiegniemy wszystkiemu. Prawdą jest, że pożywienie w ogromnym stopniu wpływa na stan naszego zdrowia, ale zbyt monotonne – wręcz przeciwnie, może mu bardzo zaszkodzić.
- · Bratman pisze też o jednej z ukrytych przyczyn leżących często u podłoża ortoreksji, zwłaszcza w przypadku kobiet. Chodzi o sytuację, w której wybrany reżim dietetyczny pozwala osiągnąć powszechnie przyjęte w społeczeństwie standardy piękna bez przyznawania się do tego zarówno przed sobą, jak i przed innymi, aby uniknąć posądzenia np. o egoizm bądź próżność. Utratę masy ciała po przejściu na mającą służyć zdrowiu dietę – np. wegetariańską lub bardziej restrykcyjną - traktuje się wówczas niejako jako oczekiwany, pozytywny skutek uboczny. No i nikt nam nie powie, że świrujemy z odchudzaniem, bo po prostu „jemy zdorowo”.
- · Ortoreksja może być też wynikiem innych zaburzeń odżywiania, po prostu kolejnym sposobem na danie sobie poczucia kontroli nad jedzeniem. Z drugiej strony, np. anorektycy podczas terapii uczą się traktować pożywienie jako lekarstwo, co pomaga im pozbyć się lęku przed jedzeniem i powrotem do prawidłowej masy ciała. Rezultatem może być przesadne skupienie pacjentów już nie na destrukcji swojego ciała, lecz przeciwnie – na trosce o nie, czyli w tym przypadku jedzenie tylko ściśle określonych pokarmów.
Póki co zatrzymajmy się na tym, kolejna część niebawem.
Jeśli macie swoje osobiste przemyślenia lub doświadczenia związane z ortoreksją
– dajcie znać w komentarzu lub pisząc na maila. Trzymajcie się ciepło!
S.
Bibliografia:
- Bratman S, Knight D. Health food junkies. Orthorexia nervosa: Overcoming the obsession with healthful eating. Broadway Books, New York 2000
- Саволкова О.А. Нервная орторексия: к постановке проблемы. Клиническая и медицинская психология: исследования, образование, практика. 2014; 2. Dostępny on-line: http://www.medpsy.ru/climp/2014_2_4/article04.php dostęp: 5.02.2016.
- Chaki B., Pal S., Bandyopyadhyay A. Exploring scientific legitimacy of orthorexia nervosa:a newly emerging eating disorder. Journal of Human Sport and Exercise., 2013, 8: 1045-1053
- Brytek-Matera A., Orthorexia nervosa – an eating disorder, obsessive--compulsive disorder or disturbed eating habit? Archives of Psychiatry and Psychotherapy. 2012; 1: 55-60
- Brytek-Matera A., Rogoza R., Gramaglia C., Zeppegno P. Predictors of orthorexic behaviours in patients with eating disorders: A preliminary study. BMC Psychiatry. 2015. 15:252